Irlandzki Święty Patryk
- olearymonika
- Mar 14, 2016
- 5 min read

W najbliższy czwartek tj. 17 marca, jak co roku, Irlandczycy będą obchodzić swoje narodowe święto: Dzień Świętego Patryka.
Co robią tego dnia Irlandczycy?
Po pierwsze, mają wolne. I nie jest to sprawa tak oczywista, jak wydaje się nam – Polakom. Irlandczycy bowiem, w celu uniknięcia zbyt długich „długich weekendów” świętują część świąt nie w dacie, w której to święto wypada, lecz w poniedziałki – następujące po lub przed nim. I tak, zamiast Pierwszego Maja wolny od pracy jest pierwszy poniedziałek w maju. Zamiast Bożego Ciała – pierwszy poniedziałek w czerwcu. Zaszczytu „nieprzenoszenia” dostępują: Boże Narodzenie, Nowy Rok i Święty Patryk. Przy Wielkanocy, siłą rzeczy, problem w ogóle się nie pojawia... (*)
Po drugie, ubierają się stosownie do okoliczności, co oznaczać może:
- strój elegancki, odpowiednik naszego galowego, choć kolory granatowo- czarno– białe zastąpione są kolorami ziemi, jako że wpinana jest weń koniczynka, a ta lepiej się z takowymi komponuje. Może to być zatem: tweedowa marynarka i beżowa koszula, koszula z piaskową marynarką;
- strój zielony lub biało – pomarańczowo – zielony;
- mundurek szkolny, strój klubu sportowego, mundur harcerski i wszelkie inne mundury, habity i szaty, które kwalifikują nas wizualnie do danej grupy „tematycznej” – grupy te będą brać udział w paradzie;
- szalony strój paradny – ten może być naszym własnym dziełem, bądź też zakupiony za ok. 15 euro w sklepie. Stroje tzw. „własnej roboty” oddają zwykle charakter wyżej już wspomnianych „grup tematycznych”. Np. grupa promująca sprzątanie kup po psach przebierze się za psy lub... torby na psie odchody, grupa farmerów w starym, zabytkowym traktorze będzie udawać kwiaty (nie będą nic promować, zrobią to „for fun”), etc.

Strój kupny zwykle noszą dzieci, gdyż jego estetyka genialnie łączy świętopatrykowe elementy z dziecięcymi gustami: jest zielonym, wiosennym odpowiednikiem choinki. Sukienka krojem nawiązująca do tańca irlandzkiego, biało- zielona, obsypana brokatem, z dużą ilością tiulu i mnóstwem koniczynek. Z tyłu emblemat harfy lub Leprikona (1). Na nogach zielone trzewiki, na głowie opaska z dyndającymi wesoło różkami – koniecznie zakończonymi koniczynkami lub małymi Leprikonkami. Chłopcy zazwyczaj lądują w całości jako Leprikony;

- strój codzienny, wzbogacony o świąteczny element: opaskę do włosów z dyndającymi koniczynkami, z przyprawionym zielonym cylinderkiem (kapeluszem), z powiewającymi białymi, zielonymi i pomarańczowymi warkoczami albo flagę irlandzką wymalowaną na twarzy, paznokciach lub we włosach.
Po trzecie, Irlandczyk wysyła do wszystkich życzenia o treści „Happy Saint Patrick’s Day” albo "Happy Paddy's Day". Smsy, mmsy, łocapy i wajbery. Fejsbuki i tłity. Wszystkie komunikatory w wydaniu „instant”, co uważam za ciekawe zjawisko, gdyż jest to jedna z nielicznych okazji, gdy Irlandczycy nie wysyłają sobie życzeń w formie tradycyjnej – „kartkami, przy pomocy poczty”. („Kartkami przy pomocy poczty” życzą, dziękują, gratulują i składają kondolencje) „Happy Saint Patrick’s Day” wybrzmiewa też wokół nas przez cały dzień – jest to część powitania następująca po wymianie „hello,how are you” lub nawet i na samym wstępie.
Po czwarte, Irlandczyk idzie na mszę. Nie musi być bardzo religijny, nie musi chadzać regularnie. Może jego dziecko będzie brało udział w paradzie, a tym samym będzie reprezentować swoją grupę już w kościele. Może pragnie złożyć hołd zmarłym członkom lokalnego klubu GAA, co odbywa się właśnie tego dnia. Może to element tradycji – jak nasze „chodzenie ze święconką”. Może wyjątkowo lubi te msze: śpiewane są tradycyjne pieśni irlandzkie, a zamiast organów gra harfa. A może po prostu czuje wtedy, że jest członkiem community...
Bardzo ważna uwaga: jeśli rodzice są ateistami lub nie- chrześcijanami, nie ma problemu, by dziecko ominęło część kościelną obchodów. Wioślarz lub piłkarz, idący w paradzie ze swoim klubem sportowym może być Arabem, Hindusem lub Tajem i nikt nie będzie wymagał, by uczestniczył w mszy. Nikt pewnie nie zauważy, że go nie ma. Inna sprawa, że oni akurat zwykle na tę mszę przychodzą.
Po piąte, a właściwie po pierwsze – Irlandczyk idzie na paradę!!!!
Parada w Dublinie przypomina te, znane z amerykańskich filmów: są orkiestry, spektakl, całe masy ludzi, wszystko na bardzo wysokim poziomie artystycznym i organizacyjnym.
Parady w większych miastach, w szczególności stolicach hrabstw (Ennis, Galway, Limerick) oscylują gdzieś pomiędzy Dublinem a paradami bardzo lokalnymi.
Parady lokalne, w szczególności te w wioskach, nie tylko są – jak nietrudno zgadnąć – mniejsze i skromniejsze, ale też bardziej swojskie.
Swojskie, bo znamy część osób, które w niej paradują, i swojskie, bo nie chodzi o zaprezentowanie się profesjonalnie, z jak najlepszej strony, lecz o dobrą zabawę, czyli „good craic” (wym. „gud krak”). Oczywiście, dziesięciolatki z wiejskiej szkółki tańca irlandzkiego pani Maureen Morrisay, podskakujące ruchami konika polnego przez całą (powtarzam: całą) paradę, obciągają paluszki u stópek i za każdym razem kopią się w pośladek – zależy im bardzo na tym, by wypaść jak najlepiej. Dziewczynki z klubu Camogie i chłopcy z klubu Hurling (2) podrzucają sliotars- piłki (3) na swych hurleys- kijach (4) również przez całą paradę i im również bardzo zależy, by nie dać plamy i sliotar’a nie zgubić. Ale gros uczestników parady bierze w niej udział dla zabawy: St. Patrick’s Day to święto radości, dzień celebrowania irlandzkości i przynależności do...jasne, do community!
Tak wygląda to oczami paradników. Oczami widzów– czasem pokrywa się z ww. podejściem, innym razem zdecydowanie nie. Część Irlandczyków traktuje Dzień Świętego Patryka bardzo poważnie i wykłada to, rzekłabym, systemowo. Otóż, skoro jest to jedyne patriotyczne święto irlandzkie, jedyne święto narodowe, powinno się doń podchodzić z należytym szacunkiem, oddającym powagę sprawy – niepodległości państwa. Wchodzimy zatem w klimat celebrowania państwowości i niepodległości w dobrze nam znany sposób, zatem każdy może sobie sam dopisać ciąg dalszy...
Po szóste, Irlandczyk idzie na piwo lub whiskey do swojego ulubionego pubu.
Po siódme, ósme i dziewiąte: pije piwo lub whiskey w swoim ulubionym pubie. Żartuję. Część Irlandczyków na pewno tak właśnie kończy ten dzień, ale jak akurat obracam się w towarzystwie mocno „rodzicielskim”, więc możliwości imprezowe są u nas ograniczone. Faktem jest jednak, iż w ten dzień dochodzi mych uszu więcej kakofonicznych dźwięków zarówno muzyki tradycyjnej, jak i popularnej. Udawszy się na wieczorny spacer w zeszłorocznego Patryka widziałam w drzwiach pubów oraz pod pubami w mojej wiosce zdecydowanie więcej ludzi niż zwykle. Choć nie więcej niż w Wielkie Piątki, kiedy to w kraju obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu. Tak, właśnie wtedy na ulicach jest najwięcej pijanych ludzi - zapobiegawczo poczynili zapasy i spożywają je radośnie (i bardzo głośno) w poczuciu przechytrzenia Wielkiego Brata...
Zatem, Szczęśliwego Dnia Świętego Patryka!!!
(*) informacja w języku angielskim o dniach wolnych od pracy w Irlandii dostępna jest m.in. pod adresem: http://www.citizensinformation.ie/en/employment/employment_rights_and_conditions/leave_and_holidays/public_holidays_in_ireland.html
(1) moja spolszczona wersja „Leprichaun”. Są to irlandzkie skrzaty, czyhające u dołu tęczy z garnuszkiem złota w łapkach i w zielonym cylindrze na głowie.
(2) Camogie to żeńska a Hurling męska wersja tego samego, fantastycznego sportu, który J.K. Rowling zainspirował do stworzenia Quiditch’a.
(3) a sliotar, wym. “slitar” – mała, twarda piłka do gry w hurling i camogie.
(4) a hurley, wym. „herli” – jesionowy kij, kształtem przypominający kość piszczelową do gry w ww. sporty.
A na deser, Barack Ó Bama z kijem do hurlingu - zdjęcie z mojego ulubionego źródła informacji o świecie: WaterfordWhispersNews (WWN).

Comments